Obrodziło w ostatnim czasie w sporą ilość ciekawych rozwiązań, które pojawiły się w portfolio TP-Linka. Mieliśmy do czynienia z urządzeniami przeróżnej maści począwszy od czujników, kamer skończywszy na żarówkach. Jest tego naprawdę dużo, a to nie koniec wszystkich nowości, które pojawiały się w portfolio chińskiego producenta w przeciągu ostatnich miesięcy. Po lekturze tego testu warto sprawdzić cykl przygotowany przy współpracy z TP-Linkiem odnośnie budowy własnego inteligentnego domu, bo opcji stworzenia niego jest naprawdę ogrom i warto przyjrzeć im się bliżej. W tym artykule przetestujemy tak właściwie cztery rozwiązania. Po pierwsze czujnik zalania, czujnik temperatury i wilgotności (tym razem bez wyświetlacza) smart listwę. Nie pozostaje mi nic innego niż zaprosić Was do lektury pełnej recenzji.
TP-Link TAPO T300 – czujnik zalania
To pierwszy testowany przeze mnie czujnik w tym zestawieniu. Jakie możliwości on nam daje? Przede wszystkim wykrywa zalanie. Musimy go ulokować na ziemi w miejscu gdzie ewentualnie może dość do wycieku wody np. przy pralce, zmywarce czy innych urządzeniach pracujących z wodą. System jest bardzo prosty. Czujnik ma specjalne nóżki które po kontakcie z wodą prowadzą do włączenia się alarmu. Podobnie mamy zamontowane czujniki z góry, tak by w razie również zalania z góry można było czuć się bezpiecznym. Po zalaniu również automatycznie załącza się czujnik i zaczyna emitować głośny sygnał alarmowy. System prosty, a może uchronić nas w bardzo prosty sposób przed ewentualnym zalaniem całego mieszkania czy domu. Pod względem designu i poszczególnych opcji prócz wcześniej wspomnianych czujników od spodu i z góry otrzymujemy tylko diodę informującą o stanie sprzętu.
Jakie możliwości daje nam sama aplikacja? Nie jest ich zbyt wiele, ale mogą być przydatne przy codziennym korzystaniu z urządzenia. Po pierwsze i najważniejsze nie musimy mieć włączonego w ogóle dźwięku powiadomień czujnika zalania. Możemy sterować na trzy poziomy głośności lub też po prostu wyłączyć. Czujnik naturalnie może działać również z innymi urządzeniami marki Tapo, więc potencjał tego rozwiązania można wykorzystać na znacznie więcej sposobów. Całość nie sprawiała mi problemów z codziennym korzystaniu. Co ważne czujnik nie wymaga konfiguracji z poziomu aplikacji. Wystarczy wyciągnąć papier zabezpieczający baterię, włączyć i całość działa. Nawet głośność możemy regulować z poziomu fizycznego przycisku, który znajduje się na froncie urządzenia. Te ostatnie opcje są najwygodniejsze dla tych, którzy chcą zabezpieczyć swoje mieszkanie, a nie koniecznie są przekonani do korzystania z zewnętrznej aplikacji.
TP-Link TAPO T310 – czujnik temperatury i wilgotności
Już przy okazji jednego z wcześniejszych artykułów z testami urządzeń od chińskiego producenta miałem okazję testować czujnik temperatury i wilgotności. Jednak jest to inny model, ale podstawowe funkcje działania są bez zmian. Po pierwsze największą i zasadniczą różnicą między tym modelem, a wcześniej testowanym przeze mnie dotyczy braku wyświetlacza. To prosta bryła bez żadnych udziwnień, przycisków. Kostka dosyć płaska, która zawiera w sobie zarówno czujnik temperatury jak i wilgotności. Dla tych, którym nie jest potrzebna wersja z ekranem to takie rozwiązanie jest i tańsze i lepsze, jak i tak wyświetlacza nie będą mogli wykorzystywać. Mała gabaryty umożliwiają również lepsze schowanie całego sprzętu gdzieś w mniej widocznym miejscu w pokoju.
Tak jak wspomniałem już wcześniej ten czujni może prowadzić dwa podstawowe pomiary temperaturę i wilgotność. Wyniki jego działania można znaleźć w aplikacji po wcześniejszej konfiguracji. Całość działa naprawdę w bardzo prosty sposób i nie wymaga od nas dodatkowego działania. Wystarczy wyciągnąć zabezpieczający papier, urządzenie zacznie migać na zielono (tak właściwie jego dioda), a następnie z poziomu aplikacji dodajemy je do naszego smart home. Całość trwa może dwie minuty i zaczyna zbierać dane pomiarowe. Później możemy wykorzystać te rozwiązania w swoich akcjach czy automatyzacjach.
TP-Link TAPO P300 – listwa zasilająca
W zestawieniu mogliście już przeczytać o dwóch czujnikach zalania oraz temperatury i wilgotności, teraz przyszła na zupełnie inne akcesorium. Mianowicie listwę zasilająca i to nie byle jaką bo smart. Jakie daje nam ona możliwości? Powiem szczerze, że całkiem spore. Oczywiście prócz standardowych trzech gniazdek mamy również trzy wyjścia dwa USB typu A wspierające technologię szybkiego ładowania do 18 W w wersji Quick Charge 3.0, oraz jedno wyjście USB typu C, które również oferuje szybkie ładowanie 18 W tylko w technologii Power Delivery. Jakie możliwości daje nam listwa? Przede wszystkim ze względu na to, że jest to rozwiązanie smart możemy sterować zdalnie czyli włączać i wyłączać poszczególne podłączone urządzenia, również ustalić dla nich odpowiednie harmonogramy. Rozwiązaniem, który chwali się również TP-Link jest możliwość włączenia trybu symulowania pobytu kogoś w domu. Po prostu włącza on w odpowiednim czasie konkretne urządzenia. Tak na dobrą sprawę w przypadku tej listwy brakuje mi najbardziej jednego elementu. Możliwości sprawdzenia użycia energii na każdym z gniazdek włącznie z tymi USB. Jednak takiego rozwiązania chiński producent w tym wypadku nie zastosował, a szkoda, bo to dobrze, by całość uzupełniło. Jednak mimo wszystko listwa taka jest przydatna w domu, a w szczególności w smart home, w którym korzystamy z wielu rozwiązań.
Podsumowując, tak właściwie każde testowane przeze mnie urządzenie jest naprawdę przydatne i warte zakupu. Koszt poszczególnych rozwiązań nie jest wygórowany i tak właściwie za kilkaset złotych możemy bez przeszkód rozbudować w znaczący sposób nasz smart home. Dajcie znać w komentarzach pod tym wpisem czy korzystacie z rozwiązań z TP-Linka? Jak się one u Was sprawują?