Odwieczna potyczka pomiędzy fanami uniwersum komiksowego czyli Marvela i DC trwa w najlepsze. Starcia te odbywają się na różnych polach. Począwszy od samych komiksów, po filmy i seriale skończwszy na samych grach. Fani tego pierwszego uniwersum mogli w ubiegłym roku liczyć na jedną z najlepszych gier o superbohaterach czyli Spider-Man 2. Nowy 2024 roku przynosi odpowiedź z drugiej strony barykady czyli właśnie DC. To najnowszy tytuł stworzony przez weteranów marki związanych z komiksami czyli Rocksteady Studios. Najnowsza produkcja w polskiej wersji brzmi Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości i odzwierciedla już na samym wstępie z jaką produkcją mamy do czynienia.
Tym razem nie gacek
Na wstępie warto wspomnieć o kilku ogólnych założeniach. Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości to nie jest bezpośrednia kontynuacja którejkolwiek z wcześniejszych gier Rocksteady Studios. To nowy tytuł, który opiera się na tym samym uniwersum co tytuły o gacku. Mowa w tym wypadku o Arhkamverse. Część wątków jest owszem kontynuowana choć główny trzon rozgrywki osadzony jest nie Gotham City lecz Metropolis. Jest to miasto, które przypomina na pierwszy rzut oka Nowy Jork. Jest zdecydowanie mniej mrocznie, bardziej kolorowo. Co ma swoje plusy jak i minusy, choć powiem szczerze, że klimat jest zupełnie inny i mnie osobiście znacznie mniej odpowiada. Choć to już sprawa bardziej indywidualna, ale o tym szerzej nieco później.
Czwórka wspaniałych
Po pierwsze pod względem fabularnym nie ma jakiś większych zaskoczeń. Głównymi bohaterami jest czwórka postaci – Harley Quinn, Deadshot, Captain Boomerang i King Shark. Każdy z nich jest grywalną postacią, która nieco urozmaica rozgrywkę. Naszym protganistom Weller (szefowa wszystkich szefów) wszczepiła niewielkie ładunki wybuchowe, które w razie jakiegokolwiek nieposłuszeństwa z automatu byłyby zdetonowane. Nasza czwórka towarzyszy tworzy takim sposobem (pod przymusem) oddział Task Force X, najczęściej nazywany po prostu Legionem Samobójców. Jak przystało na Legion Samobójców mamy co do zasady pozbyć się całej Ligi Sprawiedliwości. Nie chcę zbyt wiele od zdradzać z linii fabularnych, ale Ci Was którzy liczyli na długą i rozbudowaną historię po to od razu rozczaruję. Niestety producentowi nie udało się dorzucić dobrej jakości linii fabularnej. Historia jest prosta bez większych zaskoczeń. Trochę brakuje mi tutaj większego nacisku na aurę tajemności. Historię bez większych problemów można ukończyć w 10 godzin. Owszem są jeszcze dodatkowe wyzwania, misje poboczne w otwartym świecie gry, ale mimo wszystko te są dosyć sztampowe, mocno się powtarzają i nudzą. Nie ma tutaj niczego odkrywczego, a szkoda, bo potencjał w samych postaciach jest. W przypadku humoru o gustach się nie dyskutuje, ale miejscami udało mi się nieco uśmiechnąć, ale ogólnie jest to specyficzny humor, który może nie wszystkim się spodobać.
Do naszej dyspozycji twórcy oddali otwarty świat, czyli Metropolis. Miasto fikcyjne, które przypomina nieco Nowy Jork. Powiem szczerze, że w porównaniu do Nowego Jorku chociażby ze Spider-Mana 2, gdzie miasto jest znacznie większe i ma swój klimat to w tym przypadku w Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości tego typu elementów nie uświadczymy, a szkoda. Kolejnym aspektem związanym z otwartym światem to sposób poruszania się głównych bohaterów. W Spider-Manie 2 mógłbym po prostu eksplorować świat i mieć masę frajdy. W przypadku tego tytułu mam spory problem. Nie miałem czegoś takiego, że chciałem sobie po prostu zwiedzać miasto. Przemieszczałem się do kolejnych punktów misji najlepiej w najkrótszych odcinkach. Poruszanie poszczególnymi bohaterami jest na pierwszy rzut oka bardzo różne – Deadshot korzysta z jetpacka, Harley Quinn z kolei haka jednak każde z nich jest na swój sposób toporne i nie do końca sprawia taką frajdę jak to ma miejsce w innych grach z otwartym światem. Jednak to co najciekawsze sama rozgrywka to przede wszystkim kooperacyjna gra, więc tutaj największą frajdę sprawia rozgrywka z kilkoma graczami (jeśli gra się samemu poruszaniem reszty zespołu zajmuje się AI). Działanie w zespole ograniczone jest do najprostszych rozwiązań czyli mamy chociażby wspólne otwieranie drzwi, czy strzelanie w jeden konkretny cel. Trochę w tym mało innowacji czy jakiegoś większego przemyślenia całego rozwiązania. Szkoda, że tutaj twórcy nie pokusili się o ciekawsze rozwiązania, które wychodzą poza zwykłą sztampę.
Strzelanie w tej produkcji to absolutna podstawa i jeśli na początku sprawiało mi to całkiem sporo frajdy, tak później ubijanie hord przeciwników kończyło się najczęściej ogromnym zamieszaniem. Przy kilku aktywnych graczach i kilkunastu wrogów mogła się robić naprawdę niezła jatka, która niestety po jakimś czasie zaczyna nudzić i nie wnosi za wiele nowego do rozgrywki. Nie miałem ochoty za wiele eksplorować tego świata, a przy potyczkach na każdym kroku robiła się niekończąca jatka. Dodając do tego bardzo przeciętny system rozwoju postaci i całego lootu, całość pod tym względem mijała się z celem. Przez co leciałem do kolejnego punktu kontrolnego, a nie bawiłem się z oponentami.
Pod względem technicznym cóż gra wygląda tylko ok. Postaci może i są szczegółowe, ale mimo wszystko pojawiło się wiele porównań pomiędzy poprzednimi produkcjami od Rocksteady Studios. Wyglądają po 9 latach niemal identycznie, a w wielu aspektach gorzej. Zauważalnie na plus pod względem technicznym wysuwają się modele postaci, a przede wszystkim mimika twarzy, która wygląda naprawdę świetnie. Mimo to, pod tym względem ta produkcja szału nie robi. Plusem jest to, że gra jest mimo wszystko w trochę innym stylu graficznym, niż seria Arkham mimo to czuje w tym wszystkim swego rodzaju niedosyt. Będąc przy technikaliach podczas rozgrywki miałem nieco problemów z zalogowaniem się na serwery gry, zdarzało się to sporadycznie, ale mimo wszystko uniemożliwiało rozgrywkę w danym momencie. Szczególnie pod koniec głównej linii fabularnej musiałem kilkukrotnie powtarzać misję, bo nie mogłem po zaliczeniu misji powrócić do miasta.
Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości to gra w której nie ma żadnego efektu wow, to produkcja, która owszem oferuje wąskiemu gronu graczy całkiem niezłą frajdę. Jednak dla większości będzie to mimo wszystko kolejny co-op, który nic ciekawego nie wnosi. Dla pojedynczego gracza nawet historii nie ma zbyt ciekawej. Jednak gry z serii Arkham to zupełnie inna półka i Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości to zdecydowanie półka niżej, której brakuje czegoś niemal na każdym kroku. Szkoda bo potencjał dla tej gry był całkiem spory. Trzeba wziąć jeszcze jeden aspekt pod uwagę, że tytuł był projektowany jako gra usługa, więc liczę na to, że twórcy staną na wysokości zadania dodając znacznie więcej endgame’u, którego aktualnie w Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości praktycznie nie ma, a jeśli jest to jest piekielnie nudny bez szans na lepszy rozwój.