Windows 10 od początku swojego istnienia był nietypowym tworem. Debiutujący w 2015 roku system miał z założenia być ostatnim Windowsem stworzonym przez Microsoft. Nie otrzymał on daty zakończenia wsparcia jak wszystkie poprzednie Windowsy. Gigant z Redmond chciał aby Windows 10 pozostał wiecznie wspieranym systemem. Dlatego poza zwykłymi, małymi, pojawiającymi się raz na jakiś czas aktualizacjami Microsoft wprowadził coś nowego.
Mowa o tzw „Feature Updates” – aktualizacjach wprowadzających nową zawartość użytkową. W końcu nie może być tak, aby wiecznie wspierany system pozostawał przez lata bezzmienny. Dwa razy w roku, czasem z mniejszymi lub większymi opóźnieniami numerek wersji systemu Windows 10 rośnie. Ostatnia, wprowadzająca nowości aktualizacja zmieniła oznaczenie wersji na 2004. Liczba bierze się od roku i miesiąca, chociaż od jakiegoś czasu Microsoft nie wpasowuje się z tymi miesiącami, bo update 2004 pojawił się pod koniec maja.
Najnowsze doniesienia portalu Windows Latest mówią, o porzuceniu obecnego cyklu wydawniczego. Dostawa nowości każdej wiosny i jesieni może od przyszłego roku zamienić się w pojedynczą aktualizację każdego roku. Nieoficjalne doniesienia mówią, że Microsoft zdecydował się przesunąć premierę systemu Windows 10X na drugi kwartał 2021. Do tego Windows 10X w wersji dla 2-ekranowych urządzeń dopiero w drugiej połowie 2022. Prawdopodobnie dopiero wtedy też gigant zaprezentuje Microsoft Surface Neo. Taka zmiana może mieć bezpośredni wpływ na pracę nad wiosenną aktualizacją 21H1. Jeżeli Microsoft wypuści latem aktualizację, która powinna się pojawić w 1 połowie roku, to bardzo możliwe, że przesiądą się na nowy plan wydawniczy. Niektóre źródła bliżej Microsoftu donoszą, że firma może zrezygnować z pierwszej dla 2021 roku aktualizacji. Wtedy gigant z Redmond wydałby wcześniej aktualizację zaplanowaną na jesień 2021, która zawierałaby nowości z wiosennego uaktualnienia.
Taka zmiana z pewnością odbiłaby się na jakości aktualizacji. Brak pośpiechu, więcej czasu na testowanie i ulepszanie funkcji to coś czego potrzebują twórcy systemu, aby ten przestał po 6 latach przypominać model testowy. Wiadomość powinna ucieszyć wielu użytkowników, który nie przepadają za jakimikolwiek aktualizacjami Windowsa.