Walka firm o tytuł, czyje smartfony są najlepsze na rynku trwa od lat i coraz trudniej z roku na rok na to pytanie odpowiedzieć. Przez coraz szybszy rozwój technologii, wiele marek zrównało się ze sobą co do większości parametrów, a pole bitwy przesunęło się zupełnie w inne miejsce. W dzisiejszych czasach najważniejszym kryterium jest się wyróżnić. Mieć jedną cechę, której pozostałe urządzenia nie mają, nawet jeżeli nie służy ona do niczego poza tym.
Początki walki
Gdy telefony tak naprawdę zaczęły być użyteczne i ich systemy operacyjne nadawały się do przyjemnego użytkowania, zaczęła się tworzyć moda na najcieńsze urządzenie na rynku. Taki tytuł miał np. Huawei Ascend P6 o grubości zaledwie 6,16 mm. Odbijało się to oczywiście na wielkości ogniwa baterii i krótkiej pracy na urządzeniu na jednym ładowaniu.
Wielkość ma znaczenie… na papierze
Następnie bitwa przeniosła się na pole kart pamięci jakie możemy umieścić w naszych urządzeniach. I o ile sam koncept jest słuszny i warto go pochwalić, to przekroczył on w pewnym momencie nasze oczekiwania. Najbardziej widać to w przypadku modelu LG G Stylo, który pozwalał na obsługę kart pamięci do 2 TB! Zabawny jest fakt, że ten smartfon kosztował zaledwie 1300 zł, czyli więcej niż karta, którą można było w nim umieścić.
Benchmarki
Kontynuując niejako myśl przewodnią poprzedniego punktu, czyli trend na najwyższe liczby w rankingach smartfonów, bardzo popularne stały się testy wydajności całego urządzenia. Najbardziej znane były te robione w aplikacji Atutu Benchmark. Gdy tylko pojawiał się nowy telefon od razu musiał mieć przeprowadzony test, żeby uklasyfikować go na liście urządzeń. I tak rozpoczęła się walka. Trwała ona dosyć długo, gdyż kilka lat można było znaleźć artykuły i recenzje, w których obowiązkowo musiało się podać jaki wynik osiągnęło dane urządzenie. Przestało mieć to powoli znaczenie, gdy dwa lata temu telefony firmy Apple wykręciły tak wysoki wynik, że do chwili premiery następnych urządzeń z nadgryzionym jabłkiem nie zostały pobite, poza mało znanymi chińskimi firmami, które podbijały swoje statystyki w aplikacji.
Po co jeden obiektyw, skoro zmieści się 10?
Jest to prześmiewcze zdanie, ale coraz bardziej prawdziwe. Telefony, nie szokują już nas, że mają więcej niż jeden obiektyw. Właściwie dzisiaj dziwny wydaje się smartfon, który posiada tylko dwa albo trzy obiektywy. To oczywiście wpływa na rozwój fotografii naszych urządzeń i pozwala nam mieć w kieszeni sprzęt za przyzwoite pieniądze, który robi naprawdę niezłe zdjęcia. Ale czasami jest to już tylko chwyt marketingowy, a producenci umieszczają po prostu kilka niedopracowanych obiektywów, żeby sprzedać coś „wyjątkowego”. Jaki jest tego rezultat? Np. model zaprezentowany na MWC 2019 Nokia 9 Pure View z pięcioma obiektywami. Każdy z nich ma takie same parametry i wszystkie jednocześnie robią zdjęcia łącząc je w jedno. Efekt? Czekasz kilka sekund aż ujrzysz wynik swojej pracy, który nie jest wart aż takiego dużego zachodu.
Wygląd ma znaczenie
Ostatnim z głównych pól walki o wyróżnienie się na rynku mobilnym jest oczywiście wygląd naszych urządzeń. Coraz bardziej zaczynamy na to zwracać uwagę, skoro zawartość smartfonów jest już praktycznie taka sama. Już pewnie coraz mniej osób pamięta, że jeszcze parę lat temu, większość nawet flagowców była wykonana z tworzyw sztucznych. Nawet Samsung, który teraz kojarzy nam się z elegancją i stylem dopiero w modelu Galaxy S6 i S6 Edge zaimplementował metal w połączeniu ze szkłem. Teraz walka toczy się o wyświetlacz. Im większe zagospodarowanie ekranu, tym lepiej. Najpierw iPhone X zapoczątkował modę na notch, teraz coraz bardziej popularna jest dziurka w ekranie jak najnowszych Galaktykach czy w Huawei-u Wiew 20 lub wysuwany aparat do selfie choćby w One Plus 7 Pro. W przyszłości natomiast frontowe obiektywy znajdą się pod ekranem. To kwestia kilku lat, tak jak już zaczęto implementować czytniki linii papilarnych.
Każda moda przemijała, zostawiając po sobie niewielki ślad lub wprowadzając niektóre elementy w bardziej racjonalny sposób, gdy dane rozwiązanie osiągnęło zadowalający poziom. Ciekawe jest jednak, w co zaczną uderzać producenci gdy już to wszystko zostanie wprowadzone na szeroką skalę i jak będą reklamować swoje urządzenia w przyszłości? Ale to pytanie już pozostawię Wam.