Jedną z bardziej rozpoznawalnych marek na rynku czytników jest PocketBook. Ich nowe dziecko, czyli InkPad 2 prezentuje się całkiem dobrze na papierze. Czy jednak jest tak w praktyce?
Opakowanie
InkPad 2 został zapakowane w zgrabne i ładne pudełko przypominające tradycyjną książkę. Na nim znajdziemy podobiznę urządzenia, które aktualnie wyświetla tekst pewnej książki. W środku nie znajdziemy wiele. Oprócz czytnika znajduje się tam tylko kabel microUSB do ładowania i synchronizacji danych. Brakuje tutaj chociażby ładowarki, nie wspominając o jakimś pokrowcu.
Design i jakość wykonania
InkPad 2 został wykonany z dobrej jakości tworzywa sztucznego. Plastik ten jest wytrzymały, odporny na rysy i matowy, dzięki czemu dobrze leży w dłoni. Czarny kolor urządzenia w połączeniu z matowym tworzywem daje bardzo dobry efekt. Elementy został dobrze spasowane, nic nie skrzypi, ani się nie rusza. Na froncie znajdziemy (oprócz ekranu) tylko dwa przyciski – do przodu i do tyłu. Na górnej krawędzi znajduje się gniazdko jack 3,5 mm, a na jednej z bocznych przycisk włączania i zaślepkę pod którą znajdziemy wejście microUSB i wejście microSD. Wróćmy jednak do przycisku. Ten pełni funkcję nie tylko uruchamiania urządzenia lub jego wybudzania ale także jest to dioda powiadomień. Niestety, kiedy czytnik jest w stanie uśpienia dioda ta potrafi ciągle świecić jasnym kolorem co irytuje.
Wyświetlacz
Pocketbook zastosowało wyświetlacz o przekątnej 8 cali i rozdzielczości 1600 x 1200 pikseli. Jest to wręcz oszałamiający wynik jak na czytnik. Dzięki takiej rozdzielczości czcionki nie są poszarpane, a czytanie dłuższego tekstu nie męczy oczu. Zastrzeżenia jednak mam do reakcji na dotyk. Czasami albo urządzenie nawet nie zareaguje na nasz interakcje z ekranem albo dzieje się akcja, której nie chcieliśmy. Do tego brak podstawowych przycisków jak cofnij lub home irytuje i zmusza nas na dotykanie ekranu, a często po prostu tego nie chcemy. Ekran w Pocketbook posiada swoje podświetlenie, co pozwala nam na czytanie w ciemnych miejscach. Oczywiście nie jest to taka forma podświetlenia jak w smartfonach. Tutaj światło pada na ekran, dzięki czemu nie męczymy naszych oczu czytając książkę w nocy.
Bateria
Do tego elementu mam mieszane uczucia, zwłaszcza jeśli chodzi o moment, w którym urządzenie jest uśpione. Ogniwo o pojemności 2500 mAh powinno dać świetne rezultaty i faktycznie tak jest (w większości). Bateria pozwala na ciągłe przeczytanie 7 dłuższych książek. Ale powróćmy do moich pierwszych słów w tym akapicie. Pewnego wieczoru odłożyłem czytnik naładowany w stu procentach. Kolejnego wieczoru chciałem coś przeczytać i już nie mogłem. Urządzenie wyłączyło się z powodu braku energii. Zdarzyło mi się tak dwa razy, co zwiastuje nie najlepszą przyszłość. Jednak też zdarzyło mi się tak, że urządzenia wytrzymało mi dwa tygodnie bez ładowania, co jest świetnym wynikiem.
Oprogramowanie
Jeśli ktoś posiadał jakiekolwiek urządzenie z Androidem to w oprogramowaniu tego czytnika się szybko odnajdzie. Pierwszym i najważniejszym ekranem jest „ostatnio czytanie” gdzie na pół wyświetlacza pokazuje się nam okładka ostatnio czytanego pliku. U mnie to był „Pan Tadeusz”. Z góry wyciągniemy pasek notyfikacji i skróty do szybkich ustawień, a także możliwość uruchomienia podświetlenia. Znajdziemy także sporą liczbę aplikacji. Zaczynając od przeróżnych chmurek (np. Dropbox) idąc przez przeglądarkę i notatnik kończąc na grach (np. szachy). Wygoda czytania jest jednak średnia. I nie chodzi tu o jakość wyświetlanego obrazu, bo jak już wiemy, ona jest akurat bardzo dobra. Chodzi o przyjazność oprogramowania. Gdy czytamy i chcemy np. zmienić czcionkę lub wyjść w ogóle z książki to musimy raz dotknąć środka ekranu. Ale to musi być IDEALNIE środek. Inaczej urządzenie zinterpretuje to jako przejście do kolejnej strony, pomimo że możemy strony zmieniać przyciskami, które są po prawej stronie wyświetlacza. Takich „smaczków” jest więcej, a nauczenie się omijania ich nie należy do najłatwiejszych czynności.
Wydajność i łączność
InkPad 2 pracuje na jednordzeniowym procesorze 1 GHz w połączeniu z 512 mb RAM. Taki zestaw dał mi możliwość podróżu w czasie do roku 2010, gdzie to korzystałem z HTC Desire, który właśnie posiadał ultraszybki procesor Qualcomm Snapdragon S1 (który a propo był bardziej prądożerny niż dzisiejsze jednostki :P). Ja wiem, czytnik nie potrzebuje wiele do dobrej pracy, a nawet drobne zwolenienia można wybaczyć. Ale nie tutaj. Urządzenie działa wolno, uruchomienie książek często trwa wieki. Jak uruchomimy do tego WiFi to urządzenia potrafi się nieźle przyciąć. W InkBook 8 takie połączenie procesora i RAMu wystarczało to dlaczego tutaj nie może? Wydaję mi się, że ten aspekt należy naprawić odpowiednimi aktualizacjami systemowymi.
Urządzenie posiada łączność WiFi, o którym to już wspomniałem. Pozwala to na synchronizację danych w chmurkach, na czytanie maili i przeglądanie internetu dzięki przeglądarce. Na pokładzie nie zabrakło także wejścia na karty microSD, które bardzo się przydaje, ponieważ wbudowane 4 GB go za mało.
Podsumowanie
Pocketbook InkPad 2 to urządzenie przede wszystkim za drogie. Za takie pieniądze można się spodziewać więcej, oczywiście o ile uwzględnimy, że ktokolwiek będzie chciał wydać 850 zł na czytnik, bowiem za połowę tego można zakupić przyzwoity i wystarczający na lata sprzęt. To urządzenie ma przede wszystkim dobrze wyglądać i cieszyć oko dobrym wyświetlaczem. Reszta jest wyjątkowo średnia. Jeśli go chcesz to możesz go zakupić, ale tak jak mówiłem. Za takie pieniądze można sporo więcej.