Jak co tydzień, kolejna odsłona casualowego grania i trzy, starannie wybrane przeze mnie pozycje, które można dostać za darmo (przynajmniej w dniu publikacji) lub za niewielkie pieniądze a App Store lub Google Play (nadal nie lubię tej nazwy).
Heroes of Dragon Age
W kategorii casualówek są gorsze i lepsze tytuły. Ten należy do tych lepszych ze względu na daleko posunięte uproszczenia rozgrywki, dzięki którym nie będziemy musieli zanadto sobie łamać głowy. Przynajmniej na początku.
Kto pamięta serię “Heroes of Might and Magic” i “Dragon Age” ten dość szybko rozpozna podobieństwa do obu tytułów. Do pierwszego ze względu na system taktyki walki, do drugiego, no cóż, bohaterów mamy żywcem wyjętych z tej gry, do czego z resztą nawiązuje tytuł.
Nie mamy co prawda rozbudowanego świata i pełnej decyzyjności w którą stronę się udamy oraz jak rozwijamy poszczególne jednostki w drużynie a nawet nie dostaniemy kontroli nad przeprowadzaną walką (jest automatyczna) ale gra dzięki temu jest lekka, łatwa i znakomicie się nadaje na dłuższą podróż czy nudne zajęcia na uczelni. Trudność rośnie z każdym quest’em a od ustawienia bohaterów na planszy, może zależeć bardzo wiele. Nie ma obaw, wszystko nam wytłumaczy bardzo miła pomocniczka (a jeśli z naszym angielskim kiepsko, to bez obaw, szybko się pokapujemy co i jak) i kolejne plansze nie będą wielkim wyzwaniem.
Wady? Klasyczne – pasek energii, który każe nam długo czekać na możliwość dalszej zabawy i wymusza tym samym mikropłatności (które są nie tylko w tym miejscu jeśli chcemy mieć coś “lepszego”). Dla casualowca takiego jak ja, nie mają znaczenia bo nigdy nie gram tak długo by wyskoczyć z realnej gotówki.
Voyager the game
Darmowy na iOS
Nie wiem czy pamiętacie River Raid na Pegasusa. Jeśli nie, to podrzucam screen
może starsi gracze sobie przypomną tą fenomenalną grę, przy której spędziłem chyba więcej godzin niż przy Baldurs Gate. Po cóż ją wspominam? A no po to, żeby uzmysłowić, że nic nowego w grach się tak naprawdę nie dzieje. Twórcy dokładają grafiki, szmerów i bajerów ale jeśli chodzi o same założenia, że się posłużę łacińską sentencją “Nihil novi sub sole”. Jednego nie można starym rozwiązaniom zarzucić – braku grywalności. Były, są i będą wzorem pod tym względem i każdy kto korzysta z tych wzorców, wypuści pozycję, która będzie niezłą zabawą.
Taką właśnie grą jest Voyager the game. Opiera się na prostej zasadzie, według której im dalej dolecisz tym lepiej. Sterujemy co prawda nie samolotem a rakietą, nie używamy przycisków tylko żyroskopu i nie musimy tankować na “tankowcach” ale cała reszta jako żywo przypomina River Raid.
Grafika? Tu, przyznam, i uśmiałem się trochę a jednocześnie bardzo mi przypadła do gustu. Całość animacji jest bowiem wykonana z “filcu” i innych materiałów wełno-podobnych. Dzięki temu budzi bardzo przyjemne, ciepłe odczucia gdy się bawimy w zbieranie kryształów i omijanie włóczkowych przeszkód, pomponów oraz samolotów. Nawet przegrana nie wywołuje frustracji i z ochotą przystępujemy do kolejnej próby.
Uważam, że jako casual, jest to pozycja perfekcyjna i zawsze warto mieć coś takiego pod ręką. Szczególnie, że nie znajdziemy tam żadnych przeszkadzajek w postaci reklam, mikropłatności i tym podobnych uciążliwości.
Boom Land
Darmowy na iOS i na Android (12 leveli) ale jest też w androidowej wersji płatnej (72 levele).
Angry Birds zna każdy szanujący się casualowiec i pod względem grafiki Boom Land jako żywo nawiązuje do tej gry. Również zamysł jest zbliżony ale jego wykonanie nieco odmienne. Mamy bowiem rozwalać wieże zbudowane z różnych materiałów, nie używamy jednak w tym celu wkurzonych ptaków tylko podkładamy materiały wybuchowe w odpowiednich miejscach.
Początkowo rozgrywka wydaje się dziecinnie prosta, żeby nie powiedzieć prostacka a poziom trudności nie zachwyca. Początkowo. Z każdą kolejną planszą jest bowiem coraz trudniej wyczyścić ją do “zera” i zdobyć trzy gwiazdki. Ba, po pewnym czasie mamy w ogóle problem by ukończyć planszę. Czemu? A temu, że nie niszczymy wymaganych 90% materiałów budowlanych użytych na konstrukcję i trzeba się dobrze zastanowić gdzie jakiego materiału wybuchowego użyć, by dokończyć robotę.
Gra nie jest zatem taka prosta jak się wydaje ale też nie na tyle trudna, by się przy niej irytować. No i co najważniejsze, jasno postawiono przy niej kwestię ceny.
Na dzisiaj to wszystko. Do następnego odcinka zapraszam za tydzień.