Starfront: Collision wita nas klimatycznym kilkudziesięciosekundowym intrem. Już na samym początku rzucają się w oczy zapożyczenia od ostatniego RTS-a ze stajni Blizzarda, wrażenie deja vu pozostaje z nami przez cały czas rozgrywki.
Twórcy w nasze ręce oddali trzy grywalne rasy Consortium – uzbrojonych po zęby ludzi, Myriad – zabójcze kreatury oraz Wardens – ultranowoczesne roboty. Sama fabuła niestety nie stoi na wysokim poziomie, jest sztampowa i do bólu przewidywalna. Na kampanię składa się 20 misji, które możemy ukończyć w kilka godzin. Przez cały jej przebieg mamy możliwość zagrania każdą z nacji. Historia rozpoczyna się lądowaniem wojsk Consortium na planecie Sinestral, gdzie odkryto złoża wartościowego kruszcu – Xenodium. Niestety tubylcom (Myriad) nie spodobali się najeźdźcy i dochodzi do konfliktu. Nieco później do całej zabawy dołączają się Wardens. Jeśli można stwierdzić, że fabuła w Starfront jest nudna, tak już o samej konstrukcji misji i zadań złego zdania powiedzieć nie można. Podobnie jak w Starcrafcie II, w Starfront: Collision nie sposób znaleźć dwóch identycznych misji, czasem mamy infiltrować przeciwnika, innym razem zmieść go z powierzchni ziemi.
Prócz głównego wątku fabularnego możemy zagrać w standardowe potyczki z AI 1 na 1 oraz stoczyć boje z żywymi graczami przez Internet. Zarówno w zwykłych starciach jak i w multiplayerze twórcy oddali do naszej dyspozycji 7 map. W trybie wieloosobowym tak naprawdę Starfront rozwija skrzydła. Matchmatching działa sprawnie i nie każe długo czekać na rozpoczęcie rozgrywki. Na serwerach Gameloftu zawsze można znaleźć wystarczającą ilość graczy do rozegrania potyczki (około 50 graczy on-line). Jedynym poważnym minusem rozgrywki wieloosobowej jest zły balans nacji. Już na samym początku zabawy przez Internet widać dysproporcje między poszczególnymi rasami, ale na szczęście francuski producent dostrzega te błędy i wydaje łatki, które stopniowo naprawiają balans.
Uruchamiając Starfronta byłem pełen obaw czy Gameloft podołał stworzeniu dobrego systemu sterowania. Strategie czasu rzeczywistego to dosyć specyficzne gry i są dużo bardziej rozbudowane, niż chociażby FPS-y. Na szczęście już po kilku minutach obcowania z grą moje obawy prysnęły jak bańka mydlana. W tej sferze twórcy stanęli na wysokości zadania, możemy na kilka sposobów zaznaczać jednostki, odpowiednio je grupować, wszystkie elementy HUD-a są czytelne i odpowiednio duże, by bezproblemowo ich używać. Niestety nie tak różowo prezentuje się oprawa audiowizualna oraz stabilność gry. Grafika jest co najwyżej przeciętna, widać że Gameloft tworzy pozycje na jednym i tym samym enginie, który jest eksploatowany już od dłuższego czasu. Przy przeciętnej grafice nie powinno być najmniejszych problemów z płynnością animacji, a jednak są – nieraz zdarzało się, że gra niemiło chrupnęła lub też na kilka sekund w ogóle się „zwiesiła”. Również stabilność Starfronta budzi moje zastrzeżenia – kilkanaście razy się wyłączyła się lub restartował się telefon.
Starfront Collison to pozycja obowiązkowa dla każdego fana RTS-ów, czy Starcrafta szczególnie, że na Androida próżno szukać dobrej strategii czasu rzeczywistego. Dla pozostałych graczy będzie to ciekawostka, która miło wypełni czas podróży naszymi rodzimymi kolejami.
Plusy:
– zróżnicowane misje
– dobrze wykonany interfejs
Minusy
– zły balans w multiplayerze
– przeciętna grafika